Archive for March, 2021

h1

Roland Lazenby – Kobe Bryant. Showman

March 26, 2021

Opis (merlin.pl):
„Tylko jeden chłopiec na milion trafia do NBA” – zwrócił mu uwagę wychowawca. „Ale ja właśnie będę tym jednym z miliona” – odparł spokojnie 11-letni Kobe.
Do najlepszej koszykarskiej ligi świata wdarł się niczym błyskawica w wieku zaledwie 17 lat. Chicago Bulls zdobyli właśnie czwarte mistrzostwo, kończąc sezon zasadniczy z rekordowym bilansem 72-10, a on mówił o Jordanie: „Zamierzam być lepszy od niego. – I dodawał: – Rodman by mnie nie zatrzymał!”.
Jeszcze zanim trafił do NBA, podpisał z Adidasem kontrakt na 10 milionów dolarów. I choć początki nie były łatwe, to właśnie Kobe Bryant stał się nowym Królem Koszykówki, pomimo izolacji w drużynie Lakers, konfliktu z Shaquille’em O’Nealem, oskarżenia o gwałt i zerwania kontaktów z rodziną.
Żaden inny autor nie opowiedziałby tej historii lepiej niż Roland Lazenby. Twórca bestsellera „Michael Jordan. Życie” postanowił prześwietlić kolejną gwiazdę koszykówki. I znów napisał biografię-arcydzieło. Usiądźcie wygodnie w fotelach. Zaczynamy przedstawienie. It’s showtime!

Ocena: 9/10
Kolejna porcja wspomnień NBA z mojego dzieciństwa. Po Jordanie przyszła pora na Kobego. Ten sam autor; podobna – ogromna – dawka informacji o sportowcu, którego wielbiły miliony. Tym razem jednak troszkę mniejsza fascynacja treścią. Myślę, że może to być spowodowane moim faworyzowaniem Jordana. To on był moim ulubieńcem, nie Kobe Bryant. Jednak sposób zgłębienia życiorysu jest tak samo imponujący. Dowiadujemy się takiego mnóstwa rzeczy, że aż ciężko to sobie poukładać. Trochę dziwne dla mnie jest to, że tych negatywnych stron jest chyba nawet więcej niż pozytywów. Ale może właśnie dlatego to wszystko jest takie interesujące? Na pewno jest to książka dla każdego, kto choć trochę interesował się kiedykolwiek NBA. Niekoniecznie trzeba być fanem L. A. Lakers.

h1

Dean Karnazes – Ultramaratończyk

March 8, 2021

Opis (empik.com):
Dean Karnazes biegi maratońskie traktuje jak rozgrzewkę. Potrafi przebiec ponad 560 km w trzy dni bez przerwy, bez snu. Od gór Sierra Nevada, przez Dolinę Śmierci w środku lata, aż do bieguna południowego w temperaturze -40°C, dystanse pokonywane przez tego ultramaratończyka przekraczają wszelkie granice ludzkiej wytrzymałości. Zdarzają mu się jednak różne wpadki, jak choćby ta, gdy zasnął w biegu i obudził się pośrodku autostrady, zmierzając wprost na nadjeżdżającą ciężarówkę.

Ultramaratończyk to autobiografia długodystansowca, w której sam siebie przedstawia jako byłego karierowicza, zarabiającego grube pliki dolarów dla korporacji medycznej.

W dniu trzydziestych urodzin jakaś niewidzialna dźwigienka przestawia się w jego głowie i Dean postanawia skierować swoje życie na inne tory. Wraca do biegania po piętnastu latach od ostatniego treningu i robi stopniowe postępy. Najpierw jest popełniającym naiwne błędy, nieśmiałym truchtaczem, potem nabiera szlifów i coraz śmielej zaczyna poczynać sobie w świecie biegowym, by w końcu zrealizować kilka przepięknych i zarazem przerażających projektów na morderczych dystansach. Zabiera się za najdłuższe biegi – 160 km i więcej. Na pustyni, w górach, na biegunie.

Dean szczegółowo opisuje swoją walkę z bólem i zwątpieniem, wspomina kryzysy i halucynacje. Robi to barwnie i wiarygodnie (każdy, kto choć raz startował w ultramaratonie, pokiwa głową z uznaniem i stwierdzi: „coś mi to przypomina…”). Momentami jest zabawny, chwilę później wzniosły, bywa że wzrusza – na przykład gdy opisuje zakończenie Western States 100, biegu, w którym nie miał już siły trzymać się na nogach, więc się czołgał.

Te historie są szalenie inspirujące, zwłaszcza wtedy kiedy Dean przedstawia swoje podejście do życia. Wcale nie ma ochoty porzucać dla biegania rodziny czy ograniczać z nią kontaktów. Po prostu… mniej śpi. To gość z niesamowitą energią.

Ocena: 8/10
Czy może być coś bardziej motywującego niż historia człowieka, który potrafi pogodzić rolę taty, męża, korpoludka i w końcu ultrabiegacza? Inspiracja po prostu wylewa się z każdej strony tej książki. Sam nieraz powtarzam, że “nie zawsze trzeba spać”, ale to co opisuje ten człowiek jest nieprawdopodobne. Jego osiągnięcia sportowe są kosmiczne, ale to nie to zrobiło na mnie największego wrażenia. Jego styl życia: wstawanie kilka razy w tygodniu o 4 rano żeby biegać przez 3 godziny przed odwiezieniem dzieciaków do szkoły i pójściem do pracy; całonocne bieganie przed weekednem, żeby w sobotę mieć czas dla rodziny (tego najbardziej chciałbym spróbować); znajdowanie czasu na wszystko co sobie wymyśli – surfing, kolarstwo górskie, windsurfing. To wszystko spowodowało, że nie mogłem oderwać się od czytania. Ech, tylko dlaczego po przeczytaniu tak mocodajnej książki nie udało mi się wstać w niedzielę rano żeby pobiegać? :)